Być zwycięzcą
29 stycznia obchodzimy liturgiczne wspomnienie bł. Bolesławy Lament – Założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny, a także „prekursorki ekumenizmu przez miłość”. Święci są darem dla Kościoła, to znaczy dla każdego z nas. Patrząc na nich, jesteśmy zapraszani do zadania sobie pytania: Czego mogę się od nich nauczyć? Jakie podpowiedzi na naszej drodze do nieba nam dają?
U progu nowego 2025 roku rodzi się w nas wiele uczuć: nadzieja na lepsze, piękne postanowienia, ale też obawy i lęki wobec nieznanego. Myślę, że bł. Bolesława to dobra postać na taki przełomowy moment w życiu każdego z nas. Przede wszystkim dlatego, iż była kobietą: wielkich pragnień, wytrwałości i niegasnącej nadziei. Być może, gdy patrzymy na świętych, rodzi się w nas myśl, że ich życie było prostsze, cudowniejsze, albo to czy tamto przychodziło im z łatwością. Jednak, gdy wnikniemy głębiej, odkrywamy, że – choć mawiała Bolesława: dzieła Boże klęsk nie znają – święci także napotykali trudności.
Gdy w 1905 roku w Mohylewie na Białorusi bł. Bolesława wraz z dwoma towarzyszkami zakładała Zgromadzenie, znajdowała się w niełatwej sytuacji. Wszystkie trzy musiały ukrywać swoją zakonną tożsamość. Cel zgromadzenia, jakim było dążenie do zjednoczenia chrześcijan, był bardzo oryginalny i prekursorki (idea ekumenizmu dopiero powoli rodziła się i dojrzewała w tamtej epoce). W 1907 roku siostry przeniosły się do Petersburga, gdyż mieszkało tam wielu Polaków. Początkowo doświadczały tam tak skrajnego ubóstwa, iż rozważały nawet rozwiązanie Zgromadzenia! Jednak zrządzeniem Opatrzności otrzymały propozycję prowadzenia domu dziecka przy jednej z parafii. Odczytawszy to za znak od Boga, Bolesława i towarzyszki zakasały rękawy. I wzięły, można rzec, „rozmach” apostolski. Błogosławiona wysłała swoje współsiostry na uniwersytet, aby, mając wyższe wykształcenie, były lepszymi nauczycielkami. Z czasem otworzyły placówki oświatowe (w tamtej sytuacji politycznej to było nie lada osiągnięcie, by uzyskać zgodę od rosyjskich władz!). I gdy wszystko zaczynało się tak pięknie rozwijać, wybuchła krwawa rewolucja październikowa. Bolszewicy odebrali wszystkie placówki i dzieła. Wobec krwawych prześladowań Matka Lament wraz z siostrami postanowiła wrócić do Polski. Powrót do ojczyzny był radością – wracały do wolnego kraju, mogły pierwszy raz oficjalnie przyznać się do zakonnej tożsamości i włożyły habit. Jednak i na ojczystej ziemi nie obyło się bez trudności. Zgromadzenie założone na Wschodzie (nieznane w Polsce, choć powołane przez Polki) wzbudzało podejrzliwość u władz kościelnych. Nie było łatwo chociażby znaleźć miejsce na założenie domu nowicjatu. Bł. Bolesława jednak, podążając za pragnieniem i wolą Bożą, nie ustawała w pracy. Ofiarność sióstr, ich oddanie apostolskie i pobożność przemawiały na korzyść Zgromadzenia. W ciągu kilkunastu lat liczba nowych Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny znacznie wzrosła i powstawały kolejne placówki w całym kraju. I po raz kolejny przyszedł cios, w szczytowym punkcie rozwoju… – wybuchła II wojna światowa. Siostry ponownie utraciły dzieła i placówki, stanęły wobec represji i niepewności jutra. W podeszłym już wtedy wieku Bolesława niestrudzenie, choć potajemnie, niosła pomoc ubogim i nauczała dzieci. Była także podporą duchową dla swoich sióstr. Przez listy, a przede wszystkim swój przykład, pokrzepiała je i zachęcała do ufności. A ostatnie lata swego życia spędziła przykuta do łóżka na skutek paraliżu. Czy się jednak poddała? Nie mogąc dzielić chleba rękami, dzieliła się bogactwem duchowym. Podyktowała wtedy Dyrektorium, tj. duchowe wskazania dla swoich sióstr. Odeszła do Pana 29 stycznia 1946 roku. Czy czuła się spełniona? Tego nie wiemy… Jednak patrząc na jej życie możemy dostrzec, iż była wierna pragnieniu, które odczytała w swoim sercu. Wytrwale, po każdej pozornej klęsce, wstawała i rozpoczynała na nowo. Dziś zgromadzenie liczy ponad 300 sióstr, które posługują w: Polsce, Rosji, Białorusi, Litwie, Włoszech, Stanach Zjednoczonych, Boliwii, Kenii, Tanzanii i Zambii. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wytrwała postawa Matki Założycielki.
Wchodząc w Nowy Rok myślę, że postać Bolesławy może być zaproszeniem do wytrwałego podążania za pragnieniami. Jednak, aby tak wytrwale iść, trzeba WIELE PRAGNĄĆ. Jak pisała Matka Lament: Mówiąc o wielkich pragnieniach, nie mamy na myśli zachcianek, kaprysów lub urojeń marzycielskich, dzięki którym życie chrześcijańskie staje się istnym domkiem z kart. Chodzi nam raczej – podkreślamy to z naciskiem – o pragnienia potężne, poważne, głębokie, przemyślane, a nie chwilowe zachcianki, o marzenia zmienne jak chorągiewka na dachu. Myślę, że niezwykłą cechą Bolesławy była ambicja – jednak ta dobrze rozumiana, do której jest zaproszony każdy wierzący: Chodzi nam o świętą ambicję w dziedzinie cnoty i obumarcie sobie, nie zaś o fantazję, co nagle powstają, a na sam widok krzyża, przy pierwszym zetknięciu się z ofiarą, przy pierwszym upokorzeniu zmieniają się i rozwiewają jak mgła. Jest rzeczą udowodnioną, że Serce naszego Zbawiciela miłuje się w sercach o świętej ambicji: „Vir desiderioru” – Mąż pragnień. Niewątpliwie kobietą pragnień była bł. Bolesława. Były to pragnienia, które w jej sercu złożył Bóg a ona na nie odpowiedziała. Wobec tak wielu przeciwności i trudów mogłaby się poddać, zrezygnować, poszukać innej prostszej drogi. Jednak znając Chrystusa, żyjąc w bliskości z Nim i mając tak waleczną naturę, Bolesława nie mogła się zatrzymać. Jak wołała: Wiele jest rzeczy, których zrobić nie można; lecz kochać zawsze można i w tym jest wszystko! Strzeżmy się tylko miłości połowicznej, która daje Jezusowi serce „po kawałku”. Jest to zaproszenie także dla każdego z nas. By u progu Nowego Roku, przy wsparciu Bolesławy, zadać sobie pytanie o własne pragnienia. Te wielkie, może ukryte gdzieś na dnie serca, do których boimy się zajrzeć, bo wydają się niemożliwe, dalekie, albo już próbowaliśmy, ale nie wyszło… Być może to dobry moment, by spróbować jeszcze raz. By zacząć kochać Jezusa nie „po kawałku”, ale z odwagą jak przystało na mężczyznę lub kobietę pragnień. Kochać całym sercem tu, gdzie jestem, jak żyję, wraz ze wszystkim, co jest moją codziennością. By wbrew trudom móc wraz z Bolesławą zawołać: Dzieła Boże klęsk nie znają i poczuć się takim Jezusowym Zwycięzcą!
Modlitwa za wstawiennictwem bł. Bolesławy:
Boże, Ty dla większej chwały Twojego imienia sprawiłeś, że błogosławiona Bolesława poświęciła się pracy w dziele zjednoczenia chrześcijan, spraw za jej wstawiennictwem, aby ci, których uświęcił jeden chrzest złączyli się w prawdziwej wierze i bratniej miłości pod przewodnictwem jednego Pasterza, a mnie udziel łaski [wymienić ją], o którą z ufnością proszę. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
s. Anna Szulficka MSF